Kolorowo

Hejka!

Dzisiaj kilka zdjęć mojego nowego zakupu wśród lakierów i tego, jak wyglądają na paznokciach.
Niedawno w promocji w Super-Pharm w moje oko wpadły dwa lakiery z Sally Hansen. Kosztowały mnie niedużo, bo 11,24zł każdy. Wybrałam więc odcienie Posh Plum oraz Marine Scene.







Wspominałam o nich też TUTAJ. Nie będę więc powielać zdań, o tym, jakie to odcienie i jak wyglądają na paznokciach. Z resztą widać to na zdjęciach.


Mam już kilka lakierów z serii Xtreme Wear i jestem z nich nawet zadowolona. Mają wygodne pędzelki, nie za duże, nie za małe. W związku z tym aplikacja nie sprawia większych problemów. Często jest też tak, że nawet jedna warstwa wystarczy (tutaj sprawdza sie Posh Plum)


Niestety nie są zbyt trwałe. Ja już je zmyłam, ale wkurzało mnie to, że tak szybko zaczął odpryskiwać, mimo top coat'u. Może nie było tak, że lakier schodził płatami, nie. Po jednym dniu starł się na końcówkach, a w następnych miał małe odpryski. Nie zraża mnie to jednak szczególnie, ponieważ tak bardzo podoba mi się Posh Plum, że wytrzymam wszystko.


Oba kolory przypadły mi do gustu, chociaż fiolet jest moim ulubieńcem. Podoba mi się w nim jego metaliczny połysk. Turkusowy jest trochę, jakby perłowy, ale nie do końca.Nie wystarcza jedna warstwa, jest zbyt rozmyty i niestety nie najlepiej wygląda wtedy na paznokciach.
Szczególnie lubię takie połączenia, gdy jeden paznokieć, na palcu serdecznym jest pomalowany w inny sposób.


Ja będę ich często używać. Już to wiem, bo bardzo spodobały mi się te odcienie, szybko schną i ładnie wyglądają.

Co sądzicie o lakierach Sally Hansen? Jacy są Wasi ulubieńcy na wiosnę?


Kwietniowy haul

Witam Was serdecznie.

Dzisiaj nie będę recenzować nic. Pokażę Wam jedynie, co w ciągu ostatnich (chyba dwóch) tygodni trafiło w moje ręce.

Kłamałam, trochę też o nich napiszę, bo nie wytrzymam :)

Tak wyglądała moja wizyta w Super-Pharm :)


Lakiery z Sally Hansen kupiłam w promocyjnych cenach, każdy kosztował 11.24. Pierwszy, jaki trafił w moje ręce, to ten z drobinkami, w kolorze Rockstar Pink. Już we wcześniejszym poście mówiłam Wam, że lepiej prezentuje się w buteleczce. Ale nie jest źle, to dość fajny kolor. Zdjęcia wszystkich lakierów na paznokciach pojawią się niedługo na blogu.

Kolejny (ten turkusowy) to odcień Marine Scene. Bardzo mi się spodobał, ale myślałam, że ma mocniej kryjący kolor. Przy pierwszej warstwie wygląda nieładnie. Druga jest zadowalająca i prezentuje się znacznie lepiej.

Ostatni, to mój aktualny ulubieniec - Posh Plum. To taki piękny fiolet, opalizujący na róż... hmm... można go nazwać fuksją.  Typowy duochrom, daje metaliczny błysk. Kolor ogromnie przypadł mi do gustu i dwie warstwy dają efekt taki sam, jak kolor w buteleczce.

Kupiłam też serum do włosów z wit. A + E z Biovaxu. Przecena prawię o połowę, ładny zapach i chyba dość dobre działanie. Na razie jestem zadowolona.

 W moje ręce wpadł też żel antybakteryjny z Carex'u. Przeceniony również prawię o połowę, a ja go zużywam dość szybko i kończy mi się aktualne opakowanie. Używam non stop i bardzo go sobie chwalę. Niezbędny w torebce.

Ostatnią rzeczą na zdjęciu jest tusz 2000 Calorie od Max Factor, który kupiłam za 10zł przy zakupach powyżej 35zł w SP. Recenzja już się powoli szykuje. Chcę być obiektywna i dam mu jeszcze trochę czasu na sprawdzenie się. Zdania swojego nie zdradzę, bo nie będziecie chcieli potem czytać recenzji :)

 Dodatkowymi zakupami są też próbki pudru Ben Nye. Zakupiłam je na allegro i doczekałam się paczki. Jestem ich niezwykle ciekawa, ponieważ jest to puder profesjonalny i podobno niezwykle dobry. Poleca go KatOsu - osoba, której wierzę bezgranicznie, jeśli chodzi o kosmetyki :) Zamówiłam dwie odsypki po 5gramów. Kolory to Cameo i Fair. Szukam odpowiedniego odcienia dla mnie i jeśli tylko któryś się sprawdzi, zakupię cały produkt. Nie jest on zbyt tani (ok.60zł/42g  ; 89zł/85g ), ale w pełnowymiarowych opakowaniach jest go tak wiele, że nie sposób go zużyć. Więc w przeliczeniu na ilość produktu nie wychodzi ta cena źle. Jestem go bardzo ciekawa i na pewno podzielę się z Wami moją opinią. 

Jestem hitem, bo po tym jak otrzymałam przesyłkę, otworzyłam dwa na raz i się złapałam za głowę, bo nie byłam pewna, który jest który :) Mam 98% pewność, że je dobrze zamknęłam, ale wiecie... zostają te 2% :)

(brak zdjęcia) Kupiłam też krem do rąk Eucerin, Trockene Haut z 5% Urea. Co prawda był to zakup nie dla mnie, a dla mojego Lubczyka, bo ostatnio ma papier ścierny a nie dłonie. Normalna cena to ok. 30zł, ale z kuponem do SP zakup wyniósł mnie 14,99zł. Na razie jest ponoć ok i w miarę dobrze nawilża. (Wiecie, jak ciężko wydębić od faceta coś więcej niż "jest ok" ?)

Przyszła też do mnie moja nagroda z konkursu organizowanego przez Serwis Uroda. Wygrałam wtedy cukrowy peeling do ciała Fennel, Lody Truskawkowe. Pachnie bosko! Taki prawdziwy zapach lodów truskawkowo-śmietankowych. Ma średnie drobinki i jest niepozorny. Myślałam, że będzie słabo zdzierać. Wygląda, jak masełko. Użyłam odrobinę i okazało się, że jest niesamowitym zdzierakiem! Jest przyjemny i wydajny. Nie zawiera parafiny, więc nie zatyka porów (ja z parafiną i tak nie mam problemów). Ale to bardzo fajnie, że produkt nie ma tej substancji a jednak pozostawia skórę gładką i nawilżoną.



Do tego wszystkiego dodam także zamówienie ze sklepu ChocoBath.pl. Zamówiłam aż, a może tylko 6 wosków Yankee Candle. Nigdy nie mogłam trafić na moje zapachy w szczecińskim Organique, więc się wkurzyłam i zamówiłam w Internecie. Padło na Bahama Breeze, Fluffy Towels, Pink Dragon Fruit, Sweet Strawberry i Black Coconut. Ten ostatni zamówiłam podwójnie i jeden niedługo pojawi się w zestawie do wygrania podczas planowanego rozdania na moim blogu ( więc zaglądajcie do mnie, bo nie znacie dnia ani godziny :) ) 


Nie byłabym sobą, gdybym nie przesadziła :) W Szczecinie, w Starej Mydlarni można dostać woski Yankee Candle i nie przeszłam koło tego obojętnie. Kupiłam jeszcze trzy: Waikiki Melon, Fireside Treats i Summer Scoop. Te pogrubione są z najnowszej kolekcji lato 2013. Już niedługo przybliżę Wam moją opinię i zaspokoję ciekawość tych, którzy nie wiedzą jeszcze czym YC jest. Spróbuję opisać zapachy, ale wiecie, jak z niektórymi jest - coś się czuje, ale nie wiadomo co:)


Zakupiłam też dwa suche szampony Batiste. Jest na nie szał, któremu się nie dziwię i sama przetestuję dokładnie ich działanie. Nie są drogie, za 200ml zapłacimy około 14zł. Niestety są dostępne tylko w drogeriach internetowych i na allegro (ja je kupiłam na allegro). Jeden z nich to Blush (piżmo, które ubóstwiam, peonia, lilia, frezja...) - kobiecy, jest spoko, ale nie oszalałam i trochę żałuję, że wzięłam ten zapach zamiast wiśniowego. Drugi to Tropical (kokos,melon,banan, wanilia i drzewo sandałowe) - jest naprawdę przepiękny, przypomina mi Pinacoladę i aż tęskni się za letnim wypoczynkiem na plaży. 

[psssyt! Słyszałam ostatnio, że Batiste niedługo ma się pojawić w drogeriach w Polsce! :) Tak samo, jak Aussie. Cieszycie się?:)]


Na sam koniec zakup niekosmetyczny. Polowałam na zamszowe Conversy, ale niestety nie było mojego rozmiaru. Musiałam się pocieszyć tymi, ten sam kolor, ale inny materiał. Mimo wszystko jestem zadowolona i mam nadzieję, że będą mi się dobrze nosić. 


Całe, obiektywne i wypracowane recenzje po dłuższym używaniu tych produktów, a nie tylko pierwsze wrażenia, pojawią się na blogu już niebawem. 
A Wy? Co ostatnio kupiłyście? Szalejecie, czy raczej ograniczacie się do sprawdzonych kosmetyków? 

PYTANIE DO ROZDANIA 
Wolicie, żebym nagrodziła jedną osobę większym zestawem, czy dwie mniejszymi ?:)

Płyny micelarne cz.II

Witam Was serdecznie.

Dzisiaj postanowiłam się z Wami podzielić drugą częścią recenzji płynów micelarnych. Zajmiemy się głównie płynami Dermedic i Eveline.

Część pierwsza recenzji TUTAJ

Eveline kupiłam pod wpływem bliżej nieokreślonych emocji. Po prostu słyszałam dużo dobrego o tych produktach, które nie oszukujmy się są bardzo tanie. Stwierdziłam, że co mi szkodzi wziąć? Kończę jedno opakowanie już dość długo. Za każdym razem mam to samo uczucie, ale postanowiłam, że jak już wydałam na to pieniądze, to się zmuszę i je wykończę.


Mój kosmetyk, to dokładnie seria Fresh&Soft 3w1. I czego on nie zawiera?! Tyle składników... Kwas hialuronowy, witaminy A, E, F, ekstrakt ze świetlika, pantenol... Szkoda, że nic z tych rzeczy na mnie nie podziałało zgodnie z zapewnieniami producenta.


Produkt słabo pachnie i jest to bardziej "zapach" chemiczny.
Jeśli chodzi o demakijaż, to radzi sobie średnio. Zmywa podkład, ale miałam wrażenie, że muszę dodatkowo  dokładnie umyć twarz, bo coś jeszcze zostało. Makijaż oka?  Niestety, ale u mnie nie radził sobie nawet ze zwykłym tuszem. O wodoodpornym nawet nie wspomnę. Rozmazywał cienie i tusz, więc bardziej szkodził niż pomagał. Nie daje efektu czystej i odświeżonej skóry po zmyciu makijażu. Miałam wrażenie, że szczypał mnie w oczy. Podrażniał niemiłosiernie, co bardzo mnie denerwowało, bo nienawidzę tego efektu w tego typu produktach. Zwłaszcza, że ma ekstrakt ze świetlika, więc powinien eliminować podrażnienia oczu i łzawienie. W moim wypadku działał odwrotnie.

Teraz używam go bardziej, jako tonik podczas porannej toalety. Delikatnie (naprawdę delikatnie) nawilża i odświeża skórę. Podejrzewam, że dzieje się tak dlatego, że nie wymagam od niego już zmycia makijażu, więc nie ma za dużo do roboty.Ale robię to stosunkowo rzadko, zdecydowanie częściej zdarza mi się go również użyć do mycia pędzli do makijażu.

Ma ładne opakowanie i to tyle. Kompletnie nie polecam i nie mam zamiaru kupić go ponownie. Nieważne, że jest tani. To i tak zmarnowane pieniądze, które mogłam przeznaczyć na inny produkt.
3/10

Dermedic Hydrain 3 Hialuro

Mnie udało się go kupić w fajnej promocyjnej cenie w Super-Pharm. Za 400ml zapłaciłam niecałe 20zł. Niezły interes, bo za tę cenę miałabym normalnie 200ml. Wcześniej trochę już słyszałam o tym płynie. Jest stworzony specjalnie dla skóry suchej i odwodnionej. Ma w swoim składzie wodę termalną i kwas hialuronowy.


Używam go równocześnie z moimi wszystkimi płynami, więc nie idzie mi to za szybko. Ale jestem z niego bardzo zadowolona. Dobrze zmywa makijaż, nie rozmazuje go i pozostawia skórę odświeżoną. Chociaż nie radzi sobie z tym tak niesamowicie, jak Bioderma. Nie podrażnia oczu i nie sprawia, że zaczynam płakać. Dodatkowo nie pozostawia na twarzy takiego nieprzyjemnego filmu ani nie napina jej. Dość przyzwoicie nawilża i łagodzi mi podrażnienia. Używam go głównie wtedy, jak czuję, że mam gorszy dzień i skóra jest podrażniona z bliżej nieokreślonych powodów. Dzięki niemu twarz jest naprawdę ukojona.


Nie pasuje mi trochę zapach. Jest świeży i przypomina mi ogórka. A ja nie lubię tego typu zapachów. Chociaż to sprawa indywidualna. Ma fajne opakowanie, które jest zamykane na taki zatrzask (mam nadzieję, ze wiecie, o co mi chodzi).

Przy okazji jest to polska firma i fajnie jest, że nawet my możemy mieć świetny, rodzimy produkt.
Ja jestem z niego bardzo zadowolona, chociaż nie wiem, kiedy wykończę to opakowanie. W SP często jest przeceniany i 200ml można kupić za dyszkę.

8/10

Mieliście z nimi do czynienia? Co o nich myślicie?

Bourjois, Rose D'or

Witam Was bardzo serdecznie.

Przychodzę dzisiaj do Was z postem o różu do policzków Bourjois w odcieniu Rose D'or. 
Mam go już dość długo i myślę, że ten czas wystarczy na obiektywną opinię tego produktu. Mimo że teraz poszedł w odstawkę dzięki Hervanie z Benefitu, to i tak zdarza mi się go CZASEM użyć.

Kupiłam go w promocji w Rossmannie, kiedy wszystko było obniżone o 40%. To dość dobry interes, biorąc pod uwagę, że regularna cena to 50zł za 2,5g. Według mnie to za wysoka cena i nie warto przepłacać, bo można go często kupić taniej.


Jest to róż wielofunkcyjny. Możemy go używać na mokro i na sucho, jako róż, jako cień do powiek, eyeliner, czy nawet pomadka do ust. Próbowałam, jako cień na sucho, ale nie za bardzo mi się to podobało. Na mokro nawet nie ruszałam, bo nie lubię mieć takich brzydkich plam na kosmetyku. Więc ocenię go tylko, jako róż, chociaż idea jednego produktu do wielu funkcji jest fajna. 

Produkt jest wypiekany, więc nie pyli. Mój odcień to taki ładny, trochę cukierkowy róż z satynowym wykończeniem. Ma delikatne, opalizujące drobinki, które prześlicznie podkreślają kości policzkowe.Po roztarciu na policzku daje nam efekt rumieńca, który jest ciepły i nie wygląda przerysowanie. Chyba, że przesadzimy z ilością, co tak naprawdę w przypadku tego produktu wcale nie jest takie trudne. Trzeba nauczyć się go używać, bo możemy skończyć z policzkami, jak u lalki. 


Jest trwały i dość długo utrzymuje się na policzkach. Nie jest to może cały dzień, ale jednak potrafi długo z nami zostać. Z racji tego, że to kosmetyk wypiekany, to jest bardzo wydajny. Ja go używam i używam, i w ogóle nie widzę, żeby go ubywało. Dodatkowo nie pyli się specjalnie i myślę, że starczy mi spokojnie na dwa lata, a i tak dużo go zostanie.

Ma solidne opakowanie, które ciężko jest po prostu rozwalić. Dla dziewczyn, które noszą ze sobą kosmetyczkę w torebce jest ideałem, bo na pewno nie otworzy się sam. Dołączony do niego pędzelek wcale nie jest taki zły. Na początku miałam problem z aplikacją nim, ale wypracowałam sobie swoją technikę. Nabieram nim róż, nakładam w odpowiednim miejscu a następnie rozcieram moim pędzlem do pudru z Real Techniques.


Przepięknie pachnie. Uwielbiam go wąchać w opakowaniu, a co lepsze, w ciągu dnia zdarza mi się wyczuć jego zapach, więc utrzymuje się on również na naszych policzkach. Nie zdarzyło mi się również, żeby zatkał mi pory.

Do wyboru jest naprawdę całe multum kolorów i daję sobie rękę uciąć, że każda z Was znajdzie coś dla siebie.

Za taką wydajność wydaje się być niedrogi, ja jednak uważam, że to nadal za wysoka cena. Polecam więc zakupy online, bądź w promocji. Od jakiegoś czasu krąży też plotka, która mówi, że Chanel i Bourjois mają wspólną fabrykę (dokładnie mówiąc, Bourjois jest chyba posiadaczem Chanel) i kosmetyki te niczym się nie różnią. Jeśli to prawda (a dziewczyny porównują wiele produktów i naprawdę wydają się być identyczne), to zamiast wydawać mnóstwo pieniędzy na drogą markę, lepiej zapłacić 3x mniej.

Oceniam go bardzo wysoko, bo to 9/10. 
Odejmuję punkt jedynie za cenę, która jest trochę wysoka. 
Bardzo go lubię i będę się starała używać go na zmianę z Hervaną, bo zwyczajnie mi go szkoda.

Co myślicie o różach Bourjois? Lubicie tę markę, czy raczej nie?

Tisane - mój wybawca

Hejka!

Dzisiaj krótki post o moim pielęgnacyjnym ulubieńcu. Jest to balsam Herba Studio Tisane, w słoiczku.
Dostępny w każdej aptece za cenę około 10zł (Ale nie więcej. Ja za swój zapłaciłam chyba 8zł). Jeśli nie jesteście fankami takich - niestety niehigienicznych- opakowań, jest również w wersji pomadki.

To naturalny kosmetyk, stworzony do ratowania popękanych i spierzchniętych ust. W składzie znajdziemy m.in. wosk pszczeli, miód i wit.E.



Malutki słoiczek jest po prostu przesłodki i jestem w nim zakochana. Balsam kupiłam, gdy zimą miałam problem z baaaardzo suchą skórą, nie tylko ust. Jest bardzo wydajny. Staram się go używać regularnie, kilka razy w tygodniu nakładając grubą warstwę produktu na noc (i budząc się z przyjemnie miękkimi i nawilżonymi ustami) i czasami, w razie konieczności w ciągu dnia. Jak widzicie zostało go jeszcze trochę, mimo używania od grudnia. Zapach bardzo mi odpowiada, jest typowo miodowy, ale nie za słodki.
Stosowałam go również na mocno przesuszone miejsca na twarzy. Myślę, że dobrze się sprawdzi również na suche łokcie itp.



Początkowo wygląda w słoiczku, jak plaster miodu. Teraz już tego nie widać, ale to bardzo fajny pomysł. W końcu głównym składnikiem jest propolis. Dobrze się też sprawdza, jako nawilżać przed nałożeniem pomadki. Przy okazji nie barwi ust. Czasem, gdy ma się naprawdę długie paznokcie, ciężko jest go wydobyć z opakowania. Niestety jest ono również niehigieniczne. Ale co tam, wygląda słodko i ratuje moje usta - jestem w stanie wybaczyć mu wszystko. Na pewno kupię kolejne opakowanie, gdy uda mi się skończyć to.

9,5/10

P.S. Informacja dla dziewczyn ze Szczecina. Na Prawobrzeżu otwierają drogerię Hebe w Gryfie. (NARESZCIE!!) Tam też będzie dostępny balsam w stałej ofercie.

Powder'ful

Problem z przyklapniętymi włosami ? O nie, już nie.
Bardzo rzadko używam lakieru do włosów, naprawdę rzadko. Jest to raczej kosmetyk, który stosuję raczej przy większych wyjściach, gdy chcę mieć pewność, że wszystko dłuuugo zostanie na swoim miejscu a przy okazji, jakoś doda moim włosom objętości.

Na co dzień chętnie chwytam ręką coś innego. Pewnie część z Was już słyszała o tym wynalazku. To puder do włosów Schwarzkopf Got2be dodający objętości.



Po pierwsze - oszalałam na punkcie nazwy "POWDER'ful". Nie wiem, jak Wy, ale ja lubię takie zabawy słowem. Zawsze, gdy go używam, zachowuję się, jak wariatka i w głowie powtarzam sobie to słowo na milion różnych sposobów. I zawsze wymyślam inny :D

Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, ile dokładnie za niego dałam. Będąc z rodzicami na zakupach, wrzuciłam go do koszyka, "że niby nie wiem, skąd to się tam wzięło" :) Kosztował około 17złotych, jeśli dobrze pamiętam. Nigdy wcześniej nie widziałam tego produktu, ale słyszałam od koleżanki, że coś takiego jest. I tyle. Zabrałam do domu, szybko odpakowałam i wysypałam na palce. Poszurałam nim we włosach i wyglądałam, jak po rockowym koncercie :) Efekt jest natychmiastowy!


To co mnie w nim bawi, to uczucie, jakie pozostawia na dłoniach, zanim zmyjemy puder z rąk. Są takie dziwnie "tępe". Jak użyjecie, to przekonacie się, o co mi chodzi. Śmieszne to i fajne. Wystarczy naprawdę odrobina, którą wysypuję, lekko rozcieram i unoszę włosy palcami. Trzeba też troszeczkę uważać, bo dotknięte włosy potrafią zrobić niezły tapir. Ja wkładam dłonie od strony karku i lekko unoszę włosy u nasady. Efekt utrzymuje się dość sporo, może nie cały dzień, ale myślę, że takie 4-6 godzin to norma.

Niektóre dziewczyny narzekają, że skleja włosy i je plącze. Ja się z tym nie zgadzam. U mnie sprawuje się naprawdę nieźle, daje mi taki efekt, jakiego potrzebuję. A nie jestem maniaczką ogromnych i wymyślnych fryzur. Pozwala mi on otrzymać bardzo naturalną objętość. I myślę, że stosowany w odpowiednich, małych ilościach dobrze się spisze. Tak samo nie polecam metody "posypię sobie głowę, jak w Środę Popielcową". No na zdrowy rozum, skoro produkt jest stworzony do tego, żeby bardzo unosić włosy i jest pudrem, więc trochę je stroszy, to nasypanie go na głowę równa się z kołtunem albo wrażeniem, że znajomi pomyślą, że kopnął nas prąd. Wydaje mi się, że moja metoda jest lepsza.

Podoba mi się też opakowanie. Taka malutka buteleczka, fajny kolor. I sitko, które ułatwia dozowanie odpowiedniej ilości produktu. Jest też bardzo wydajny, bo naprawdę niewielka dawka pudru wystarczy, żeby coś zaczęło się na głowie dziać.

Dostaje 8/10.
Odejmuję punkt za to, że można sobie zaszkodzić minimalnie za dużą ilością produktu. I punkt za to, że nie daje efektu na dłużej ( nie jest z tym najgorzej, ale wiadomo :))

Ja jestem z niego bardzo zadowolona. A Wy? Używałyście kiedyś? Czy macie dopiero zamiar?

Glossybox Man 2013

Witam Was kochani bardzo serdecznie.
Glossyboxa dostałam jeszcze we wtorek wieczorem, jednak nie miałam nawet malutkiej chwilki, żeby podzielić się z Wami dobrą nowiną. Tyle się wczoraj działo, że nawet nie będę zaczynać tematu, bo rozpiszę się nie o tym, co trzeba.

Dzień wcześniej dostałam maila z firmy kurierskiej i byłam pewna, że idzie do mnie paczka z niedawno wygranym w pewnym konkursie peelingiem Lody Truskawkowe Fennel. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Glossybox postanowił wysłać paczkę trochę wcześniej niż zapowiadali (spodziewałam się jej w piątek).


Oczywiście nie wytrzymałam do momentu dostania przesyłki i śledziłam komentarze dotyczące zawartości męskiego pudełeczka. Ogromnie trzymałam kciuki, żeby Glossybox nie zawiódł, żeby produkty były naprawdę fajne i trafione. W końcu jest to prezent dla mojego mężczyzny, więc byłabym wściekła, gdyby okazał się zawiedziony.


Tak oto prezentuje się pudełeczko. Fajna, "męska" stylistyka. Zapłaciłam za nie 59zł a w zamian otrzymałam (szkoda, że nie ja!) 5 pełnowymiarowych produktów i jedną próbkę.

Dodaję zdjęcie z karteczką z opisami produktów, na której możecie sobie przeczytać dokładne właściwości i przeznaczenie produktów. Ja zajmę się sferą wizualną, zapachową i cenową :)
Przy okazji zastrzegam, że żadnego z tych produktów nie dotknęłam (w sensie zawartości), ponieważ miałam zakaz :) Jedynie perfumy mogłam sobie "raz psiknąć" :) Także tego...



Lierac, balsam po goleniu Baume Apaisant,
próbka 20ml
produkt pełnowymiarowy 75ml/90zł


Tubka ma bardzo fajne zamknięcie, jakieś takie nietypowe. Niby się odkręca, ale przy okazji zatrzaskuje.
Powiem Wam szczerze, że pachnie przepięknie! Męski zapach zdecydowanie, więc nic odkrywczego, ale jest to zapach niezwykle delikatny i przyjemny. Ja w ogóle jestem świruską, jeśli chodzi o męskie zapachy, więc przepraszam, ale nie będę obiektywna :)
Mam nadzieję, że Mojemu się spodoba, bo nie ukrywam, że jeśli się sprawdzi, to chętnie kupię mu go w prezencie.

Artego, modelująca pomada do włosów Fast Replay
pełen produkt, 34,99/100ml



Pomada? :) Dobra nazwa, ja bym to raczej nazwała gumą do włosów. Powiem Wam, jak się sprawuje za jakiś czas, jak Luby wypróbuje na swoich włosach. Wydaje się mieć odpowiednią konsystencję i fajnie pachnie. Produkt zdecydowanie unisex, więc chyba nic się nie stanie, jak czasem podkradnę :)


Organique, płyn do kąpieli Kolonialny
pełen produkt, 21,90/100ml



Ładnie pachnie, kolejny męski zapach i kolejny raz nie jestem obiektywna. Ma bardziej żelową niż płynną konsystencję i myślę, że z powodzeniem mógłby być używany jako żel pod prysznic. Co o tym myślicie? Mój facet jakoś niespecjalnie przepada za wylegiwaniem się w wannie. Zupełnie tego nie rozumiem...

Tołpa, Dermo Man, energizujący żel do mycia twarzy
pełen produkt, 23,99/150ml


Wyczytałam z opakowania, że jest bez alergenów, SLSów i innych niefajnych rzeczy. Więc powinien się bardzo dobrze sprawdzić. Nie pachnie jakoś szczególnie, zupełnie zwykły zapach żelu myjącego.

Tołpa Dermo Man, Ochronny krem do twarzy
pełen produkt, 34,99/40ml

Całkiem fajne i wygodne opakowanie. Nie jest niestety to pojemnik z pompką, ale już nie będę robić z tego tragedii. Akurat kończy się krem-żel, którego używa mój mężczyzna, więc bardzo się przyda. Bardzo dobrze, że nawilża i ma SPF 20, bo wchodzimy teraz w okres, gdzie słoneczko zarumieni twarz.

Avon, woda toaletowa Pure O2
pełen produkt, 57/75ml


To był produkt, z którego byłam najmniej zadowolona czytając wstępne recenzje pudełeczka. Mówiąc szczerze, nastawiona byłam na to, że perfumy będą próbką i będzie to jakiś droższy, bardziej luksusowy zapach. Kurier dostarczył mi paczkę, otworzyłam i sprawdziłam. I zapach jest prześliczny! Męski, delikatny, typowo wiosenno-letni. Na nadgarstku utrzymał mi się bardzo długo. Nie chcę wprowadzać nikogo w błąd, ale już powiedziałam mojemu chłopakowi, że mam wrażenie, że pachną one tak samo, jak jego woda po goleniu Pierre Cardin. Więc po wszystkim stwierdzam, że nawet się cieszę, że dostał całe opakowanie perfum.


Mój mężczyzna jest bardzo zadowolony. Mimo że produkty dostanie dopiero podczas weekendu majowego, to zawartość pudełeczka bardzo go ucieszyła.
Pudełeczko z edycji męskiej pojawiło się dopiero drugi raz i jest ono cykliczne. Następne pewnie za kilka miesięcy. Ale damska edycja ma swoje pudełko co miesiąc. Jeśli jesteście zainteresowane, odsyłam Was na stronę Klik!
A co Wy o nim myślicie? Hit, czy kit?
I czy udaje Wam się przekonywać Wasze połówki do używania "czegokolwiek" ? :)

Płyny micelarne cz.I

Witam Was serdecznie.

Mam nadzieję, że weekend spędziliście tak jak ja - bardzo przyjemnie. Dzisiaj w Szczecinie nastała wiosna i mam nadzieję, że zostanie już z nami na bardzo długo. Dość mam już zimowej kurtki i kozaków. W ramach wieczornego odpoczynku zapraszam Was na krótką pogadankę o płynach micelarnych. Dzisiaj zajmę się głównie dwoma (Vichy i Bioderma). W następnym poście o tej tematyce zrecenzuję Wam Dermedic i Eveline. Recenzja Lierac'a z Glossyboxa już się znalazła na moim blogu, więc jeśli kogoś to interesuje - KLIK!

Przejdźmy do rzeczy.

Vichy, Purete Thermale, Płyn Micelarny 3w1 
/Cena widoczna na zdjęciu :) Jak widzicie, udało mi się go upolować na promocji w Super-Pharm. I bardzo często jest tam do kupienia w takiej cenie, czasem nawet nieprzekraczającej 20zł/




Z założenia jest to płyn micelarny, który ma łączyć w sobie mleczko, tonik i płyn do demakijażu oczu. Nadaje się do bardzo wrażliwej skóry, która często boryka się z efektem ściągnięcia, po użyciu tego rodzaju produktu. Jest hipoalergiczny, przebadany dermatologicznie i ma pozostawiać skórę czystą i świeżą.
To moja druga butelka tego płynu i jak widzicie powoli ją kończę. W sumie się z tego cieszę, bo powoli mam go dość. Gdy kupiłam go po raz pierwszy, byłam nim oczarowana. Świetnie zmywał makijaż oka( a ja z reguły używam wodoodpornego tuszu i nie wymagam zmywania go od płynu micelarnego - lepiej sprawdzają się dwufazówki ). Ten radził sobie z nim doskonale. Skóra nie była po nim podrażniona, oczy również. Dogłębnie zmywał makijaż i nie zostawiał jego niewidocznych resztek. Płyn ma delikatny i bardzo ładny zapach. Mam wrażenie, że nikomu nie będzie przeszkadzać. Zawiera wodę termalną z Vichy, więc powinien koić podrażnioną skórę twarzy. I o tamtej, pierwszej buteleczce mogłabym mówić w samych superlatywach. W międzyczasie Vichy zmieniło formułę żelu Normaderm, który stał się bardziej wodnisty. I myślałam, że był to jedyny produkt, który uległ zmianie. Nie mam potwierdzenia oficjalnego, ale z własnego doświadczenia wiem, że coś musiało się zmienić. Nie to, żeby płyn stał się nagle najgorszy na świecie. Nic z tych rzeczy, dobrze radzi sobie z makijażem, nie podrażnia i ogólnie jest całkiem, całkiem. Jednak mam wrażenie, że muszę go używać znacznie więcej, przez co stał się mniej wydajny i nie radzi już sobie tak dobrze z makijażem wodoodpornym. Kiedyś miałam wrażenie, że nie muszę już po nim myć twarzy żelem, teraz jest to konieczność. Reszta bez zarzutu. Kupowany w promocji, nie wypada najgorzej. Jednak stałej ceny (ok.50zł) nie jest wart. Dla mnie stał się zwyczajnym płynem micelarnym, bez szału.
8/10

Bioderma, Sensibio H2O
/za standardową butelkę 250ml musimy zapłacić około 40zł/





Płyn ten, tak jak jego poprzednik jest produktem przeznaczonym do cery wrażliwej.  Mnie udało się go upolować w promocji w jednej ze szczecińskich aptek. Za dwie buteleczki o pojemności 250ml zapłaciłam 45zł. W promocyjnych cenach można ją kupić również na allegro lub stronach internetowych aptek. Jeśli nie chcecie wydawać tylu pieniędzy w ciemno - często można kupić próbkę (50 lub 100ml) za 9,90. Kiedyś miałam tę próbkę, ale jakoś się nie sprawdziła i nie byłam zadowolona. Potem zrobiło się wielkie "bum" na ten produkt, wszyscy go mieli. A ja podchodziłam do tego sceptycznie. Po tym, gdy szał trochę zmalał stwierdziłam, że jak trafię gdzieś na dobrą przecenę, to dam jej kolejną szansę, bez specjalnego napinania się. I jakież było moje zdziwienie, gdy tym razem Bioderma radziła sobie ze wszystkim (prócz wodoodpornego makijażu) rewelacyjnie. Lepiej niż Vichy. Jest niezwykle wydajna, jedna butelka starczyła mi na 3 miesiące regularnego stosowania. Jeśli chodzi o makijaż wodoodporny, to jest to sprawa sporna. Radzi sobie i nie radzi jednocześnie. Niby trochę zmywa, ale jednocześnie rozmazuje. Nie ma zapachu i jest to naprawdę dobry produkt dla alergików. Łagodzi podrażnienia i w ogóle nie podrażnia oczu. Poluję raczej na opakowanie bez pompki, bo nie lubię tego rozwiązania. Dozownik za bardzo moczy wacik i tracimy bezsensownie produkt. Nie zapycha, nie klei się, pozostawia skórę odświeżoną. Aktualnie mój numer jeden.  Skończyłam już jedną butelkę i zaczynam drugą. Jego jedynym mankamentem jest regularna cena, dość zaporowa. W takim wypadku nie mam zamiaru kupować następnej butelki na siłę. Będę czekać na satysfakcjonujące mnie promocje. Z ręką na sercu mogę ją Wam polecić, przede wszystkim tym z Was, które mają wrażliwą skórę, bądź skłonną do alergii.
9,5/10


Na samym końcu dzielę się z Wami moimi nowymi zdobyczami.

Tusz Max Factor 2000 Calorie, za który zapłaciłam całe 10zł w Super-Pharmie. Będę go testować i na pewno podzielę się moimi spostrzeżeniami. Na razie spisuje się naprawdę dobrze. Zobaczymy, jaka będzie moja opinia za jakiś czas.


Sally Hansen, Xtreme Wear w kolorze Rockstar Pink za około 15zł. W sklepie zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Mniej więcej widzicie, jak wygląda na paznokciach. Osobny post już niedługo. Mogę jedynie zdradzić, że zdecydowanie lepiej wypada w opakowaniu.

Używacie może któregoś z tych płynów micelarnych? Jakie są Wasze ulubione? Dajcie znać :)




Kwietniowy Glossybox !

Już jest! Nawet sobie nie wyobrażacie, jak czekałam na pudełeczko. Cały dzień siedziałam, jak na szpilkach. Kurier zadzwonił do mnie po godzinie 19...
Ale dotarło całe i zdrowe.



W tym miesiącu Glossybox promuje zdrowy tryb życia. W pudełeczku znalazło się 5 produktów, w tym dwa pełnowymiarowe. Od nich zacznijmy.

BIOLIQ, Intensywne serum rewitalizujące 28zł/30ml
Od Glossyboxa: Dzięki zawartości ekstraktu z kawioru, intensywnie stymuluje rewitalizację skóry, aktywnie ją nawilża oraz poprawia jędrność i elastyczność. Pomaga modelować owal twarzy. Wyrównuje koloryt, rozjaśniając przebarwienia i niewielkie plamki.


Moja opinia: Ja jestem bardzo zadowolona. Przede wszystkim dlatego, że od dawna czaiłam się na jakieś serum, ale nie wiedziałam jakie wybrać. Zostałam postawiona przed faktem i koniec. Buteleczka z dopperem (albo pipetą, zależy kto mówi :)) jest szklana i bardzo mi się podoba. Nawet ładnie pachnie. Będę testować.


RSS Dermo Rassoul, Dezodorant nawilżający 15zł/75ml
Od Glossyboxa: Dezodorant o długotrwałym działaniu, który zawiera naturalne składniki nawilżające. Bezalkoholowy, idealny dla każdego rodzaju skóry. Poręczne opakowanie o pojemności 75ml, możesz zabrać ze sobą na siłownię lub na basen.


Moja opinia: No niestety. Ja się tutaj nie zachwyciłam i nie podoba mi się to, że do pudełka trafił dezodorant za 15zł - to żaden luksus. Ładnie i delikatnie pachnie.

Yasumi, peeling do ciała Topaz Glamour 45zł/220 (próbka, 50g)
Od Glossyboxa: Cukrowy peeling do ciała złuszczający martwe komórki naskórka. Składniki aktywne preparatu sprawiają, że skóra po aplikacji jest dokładnie oczyszczona, odżywiona i jedwabiście gładka. Cytrusowy zapach odświeża skórę i pobudza zmysły.


Moja opinia: Jestem w raju! Już kilka razy przyznałam się, że jestem ogromną fanką peelingów i je uwielbiam. Dlatego ten produkt bardzo mnie cieszy. Przepięknie pachnie. Niedawno wygrałam w konkursie peeling (na który czekam) , więc moja kolekcja się powiększa i powiększa.

Charmine Rose, Nawilżająca emulsja do stóp, 40zł/100ml (próbka,50ml)
Od Glossyboxa: Odżywia, nawilża i regeneruje suchą skórę stóp. Zawartość masła kakaowego i lanoliny zapewnia zmiękczanie i wygładzenie skóry, a obecność wyciągów roślinnych odświeża i poprawia mikrokrążenie, wspomagając odnowę uszkodzonego naskórka.


Moja opinia: Nie jestem fanką takich produktów, ale w związku z tym, że nadchodzi wiosna i zmienimy obuwie, należałoby przyłożyć się do pielęgnacji stóp. Dlatego z chęcią wypróbuję.

Love me green, Organiczny krem do ciała 129zł/200ml (próbka 30ml)
Od Glossyboxa: Odżywia i chroni oraz daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej - nawet bardzo suchej skóry. Krem szybko się wchłania i pozostawia na skórze naturalny połysk, nie zostawiając tłustego filmu. Skóra staje się jedwabiście gładka.



Moja opinia: O mój Boże! Ile to kosztuje! Tutaj Glossybox wywiązał się z obietnicy "luksusowych kosmetyków". Nie wiem jeszcze czy go wykorzystam, ale się zobaczy.

Dodatkiem do tego pudełeczka były gumki do włosów i sporo (dwa) voucherów na zakupy, zabiegi itd.






Ja jestem ogromnie zadowolona z pudełeczka, chociaż wiem, że niektórym dziewczynom nie pasuje jego zawartość. Owszem, brak w tym miesiącu kolorówki. Jednak mi to nie przeszkadza. Cieszę się z tych kosmetyków. 

Na samym końcu chciałabym się jeszcze z Wam pochwalić pewną informacją. To dla mnie dość szczęśliwy dzień. Udało mi się dziś zdobyć jeden z darmowych zestawów kosmetyków marki Decubal . Na początku myślałam, że zostanę obdarowana próbkami, a tutaj niespodzianka! Zestaw składa się z 11 pełnowymiarowych kosmetyków. Gdy tylko do mnie dotrą, podzielę się z Wami informacją o nich oraz moją opinią. Podzieliłam się informacją o rozdaniu z Wami na moim FanPage'u - jeśli jeszcze nie lubicie, zapraszam :) - (Ala Ma Kota). Mam nadzieję, że udało się również którejś z Was.  Na pewno będę Was informować o fajnych akcjach promocyjnych. 


Jak Wam się podoba pudełeczko? Jesteście na tak, czy na nie? 
Jeśli jesteście zainteresowane, odsyłam na stronę Glossybox.pl

DO GÓRY