Cześć! Ostatni czas obfituje u mnie w sporo zakupów i nowości kosmetycznych. Powoli łapię się za głowę, bo... no niestety, zaczyna mi brakować miejsca ;) Postanowiłam jednak pokazać Wam takie 80% tego, co ostatnio do mnie trafiło. Jest tego (niestety i stety) więcej, ale uznałam, że pokażę Wam tylko te produkty, które były albo moimi zakupami, albo mocno, bardzo mocno mnie kręcą. Każdy inny produkt doczeka się recenzji, jeśli tylko na to zasłuży.
ZOEVA
Pędzelki są prezentem od mojej mamy. Miała być nowa torebka, ale nie mogłam sobie upatrzeć nic konkretnego na stronie Wittchena, więc powiedziałam jasno "mamo, chcę pędzelki!" ;) Zdecydowałam się na zestaw 12 pędzelków do oczu marki Zoeva, w kolorze Rose Golden, który przychodzi w porządnie wykonanej kosmetyczce. Bardzo się z niej cieszę. Do tej pory miałam tylko jeden pędzelek z Zoevy, ten do bronzera. Wzdychałam do nich naprawdę długo i w końcu są moje. A jak wiecie, pędzelków nigdy za wiele.
KARAJA
Byłyśmy ostatnio z
Agnieszką w Warszawie na spotkaniu z marką ProNails oraz Karaja. Dostałyśmy trochę nowości, ale... czy ja muszę w ogóle cokolwiek mówić? Przecież dobrze wiecie, że ten róż, który widać na zdjęciu skradł moje serce w pierwszym momencie, w którym go zobaczyłam. Jest przepiękny, fenomenalnie napigmentowany, bardzo podoba mi się zabawa mozaiką kolorów... no i opakowanie! Je zobaczycie przy okazji bliższej recenzji.
KONTIGO
W drogerii Kontigo, którą odwiedziłam z Agą specjalnie dla
Sylwii, z którą spędziłyśmy fajne chwile w Warszawie, dałam się namówić... no, po prostu dałam się namówić i wcale nie trzeba było mnie zbyt długo prosić ;) Jestem łatwa.
Kupiłam róż i rozświetlacz marki MOIA. Dwie bomby pigmentu! Naprawdę, trzeba z nimi uważać, ale wydają się świetne. Dorzuciłam sobie też żel do brwi z Essence, bo jak wiecie, mam obsesję na punkcie moich brwi i lubię o nie dbać. Może nie wychodzą mi za każdym razem idealne, ale... nie wyjdę z domu bez brwi i tyle. Ten żel ma być chyba czymś na kształt Gimmie Brow z Benefitu. Jak się sprawdzi - na pewno dam znać.
Wydając 30zł w drogerii, można było skorzystać z 60% rabatu na zapachy. Nie pozostałam obojętna, skusiłam się na zapach, który dostałam od kogoś lata temu, jeszcze w liceum. Bardzo go lubiłam, ale jakoś nigdy nie kupiłam ponownie. Dlatego uznałam, że taka okazja drugi raz się pewnie nie trafi, więc skorzystałam z promocji. Wybrałam zapach Halle by Halle Berry.
URBAN DECAY
Dużą, a tak szczerze mówiąc, to ogromną bazę pod cienie Urban Decay dostałam od Agnieszki w ramach prezentu urodzinowego. Miałam już mniejszą wersję travel size, którą kupiłam jakiś czas temu w Norwegii i byłam bardzo zadowolona z tej bazy, więc prezent, jak najbardziej trafiony ;) Ta pewnie starczy mi do końca życia!
MAC
W MACu nie poszalałam. To znaczy, kupiłam coś, bo nie mogłam wytrzymać i wiecie... być w Warszawie i nie kupić nic w MACu, to po prostu grzech! Dlatego skusiłam się na mały pigment Vanilla, który udało mi się kupić naprawdę fuksem. Wszystkie wiemy, jak szybko się rozchodzi, a ten w małych pojemnościach, to już w ogóle. Od momentu zakupu noszę go nieustannie i jestem w nim zakochana.
Skusiłam się też na płyn do mycia pędzli, który nie kosztował kroci, a mój z Sephory się już prawie skończył. Czasami zdarza mi się kogoś pomalować, więc nie chcę używać brudnych pędzelków na kimś innym. Często też po prostu zastępuje mi to szybkie mycie. Trochę minus za to, że nie ma atomizera, ale zostawiłam sobie opakowanie po płynie z Sephory, do którego po prostu go sobie przeleję.
KIEHL'S Clearly Corrective Dark Circle Perfector SPF 30
Zawędrowałyśmy z Agą do Arkadii. Wierzcie mi, nasz trip do Warszawy był pełen śmiesznych sytuacji, ale nie o tym ;) W każdym razie, jak już znalazłyśmy sklep Kiehl'sa, w którym Aga chciała sobie kupić krem pod oczy z avocado (niedługo o nim napiszę, bo mam go już trochę i oszalałam na jego punkcie), to zapytałam, czy nowość marki jest już dostępna w Polsce. I okazało się, że tak! Krem CC, który ma SPF30 i sprawdza się idealnie, jako dodatkowe nawilżenie tej wrażliwej strefy, jaką są okolice oczu, daje również leciutkie krycie. Musiałam go mieć w swoim życiu. Wiecie, blogerki mają trochę inaczej połączone zwoje w mózgu i nawet, jak czegoś nie potrzebują, to to kupią. Krem powinien już być dostępny w sklepach.
KIKO
Wpadłam też, jak po ogień do Kiko. Szybko przebiegłam sklep i dorwałam zapas mojej ulubionej kredki do brwi, którą uważam za najlepszą, jaką kiedykolwiek miałam. Brow Wiz się przy niej chowa, ale niestety - ta nie jest automatyczna, trzeba ją temperować, co akurat jest wkurzające. No i nie ma fajnej szczoteczki do wyczesywania włosków. Nie można mieć wszystkiego - niestety.
Dorwałam też cień w kredce, w kolorze 05. Jest prześliczny i nieustannie ląduje na mojej powiece. Jest pomieszaniem brązu z różo-fioletem, dodatkowo pięknie się błyszczy. <3
FOREO LUNA MINI I BRUSHEGG
W końcu spełniło się moje marzenie! Mam Foreo Lunę w wersji mini. Zdecydowałam się na tę w kolorze fioletowym, bo... to mój ulubiony kolor. Lubię też inne, ale fiolet always in my heart ;) Ten maluszek od dawna chodził mi po głowie, więc nawet nie wyobrażacie sobie, jak bardzo szczęśliwa jestem, że go mam. Oczywiście już poszła w ruch, a ja zastanawiam się, jak mogłam wcześniej bez niej żyć. Jest po prostu genialna.
Do fioletowej rodzinki dołączył też BrushEgg, który mam nadzieję, że pomoże mi się szybciej uporać z praniem pędzli. Wczoraj miał pierwszą próbę i na razie... na razie jeszcze nie wiem, czy się pokochamy. Zobaczymy po dłuższym używaniu.
Były jeszcze zakupy w Bath&Body Works, a nową świeczkę możecie podziwiać w tle zdjęć. zdecydowałam się na zapach Sea Island Cotton. Wpadło też do koszyka kilka nowych żeli antybakteryjnych do dłoni, na których punkcie mam po prostu obsesję.
I to by było na tyle. Za jakiś czas pewnie pojawi się kolejny haul, bo mam do wykorzystania kartę prezentową do Douglasa i przyjeżdżają rodzice na wakacje, więc pewnie wskoczę z mamą do paru sklepów, żeby jej coś poradzić, a ostatecznie wyjdę też z czymś dla siebie.
Miałyście coś z moich nowości? Coś wpadło Wam w oko? O czym poczytacie najchętniej?