Showing posts with label Honeymania. Show all posts

Miodowy zawrót głowy II, czyli miód do kąpieli Honeymania

Monday, November 11, 2013 -

Hejka Kochani! Dzisiaj postanowiłam podzielić się z Wami moim szczęściem. Wiecie już, że bardzo polubiłam serię miodową z The Body Shopu, ale na razie pozwoliłam sobie tylko na masełko do ust. Skusiłabym się na o wiele więcej, ale budżet mi na to nie pozwala. Za każdym razem, gdy kupuję coś innego, niż to, co chciałam z listy, to trochę mnie serce boli. No, ale z drugiej strony czasami takie okazje już się nie powtórzą.

Jakie okazję? Takie, jak na przykład ta, z której ostatnio skorzystałam. The Body Shop prowadzi teraz sezonową wyprzedaż produktów. Niektóre z nich są naprawdę bardzo ciekawe. Inne kompletnie mnie nie interesują. Nie chciałam jednak kupować na siłę żadnego żelu pod prysznic tylko dlatego, że jest przeceniony. Pewnego dnia dodali ciekawą informację na ich FanPage'u. Miód do kąpieli, który ma robić mnóstwo piany i fajnie nawilżać skórę został sporo przeceniony. Poprzednia cena - 55 zł była dla mnie nie do przełknięcia. Uznałam, że nie dam rady tyle zapłacić, bo zwyczajnie będę na siebie zła przez dwa tygodnie, że mogłam za tę cenę mieć coś innego, potrzebniejszego. Ale kiedy dowiedziałam się, że mój obiekt westchnień jest dostępny przez dwa dni za 25 złotych polskich, to powiedziałam tylko jedno - "Kuba! Jedziemy!" :)



Mikstura ta ma tworzyć pianę w wannie i pielęgnować nasze ciało. W końcu dodatek miodu do kąpieli musi działać kojąco i odprężająco. Piany niestety bujnej nie robi, ale jest nawet przyjemna. Taka zbita i nie znika zbyt szybko. Kolor wody też się zmienia. 


300ml to całkiem sporo, jeśli chodzi o ten produkt. W końcu nie musimy wylewać od razu połowy opakowania. Wystarcza naprawdę niewielka ilość, a miód jest prawdziwie miodowy w swojej konsystencji. Fajnie oblepia palce, a się tak nie klei - mi się to podoba :) Pachnie specyficznie. Nie nazwę tego zapachem miodu, który dodajemy do herbaty. Wyczuwalna jest tutaj mydlana nuta, dość intensywna, ale jak sama nazwa wskazuje - główny składnik jest tutaj najważniejszy. 



Ciężko mi było uwiecznić jego konsystencję na zdjęciu. Jak widzicie jest dość lepka i gęsta, ale nie na tyle, żeby nie spływać z palców. Wygląda, jak prawdziwy miodek. Czy jest wydajny? Nie odpowiem na to pytanie. To zależy, ile produktu lubicie naładować do wody, ile chcecie piany itp. Powiem jednak, że świetnie nawilża skórę i zmiękcza wodę. Dla mnie, osoby nie lubiącej balsamów, to duży plus. Siedzenie w wannie, takie jakie ja preferuję, czyli dłuuuuuugieeeee niestety nie wpływa dobrze na skórę. A przy użyciu tego mam mięciutką skórę :)


Cóż mogę powiedzieć na koniec. Szczerze? To nie jest rzecz niezbędna. To zwykłe widzimisię. Nie namawiam Was do zakupu ani nie zniechęcam. Uważam jednak, że jeśli macie w domu wannę, jeśli lubicie takie produkty i możecie sobie na niego pozwolić - powinniście go kupić. Pierwotna cena jest niestety nie do zaakceptowania. Polujcie na okazje. Ja jestem zadowolona, że spróbowałam i się nie zawiodłam. Szkoda tylko, że to limitowana edycja. Dlatego, jeśli macie na niego ochotę - warto się pospieszyć. 

Na koniec prywata. Potrzebuję Waszej pomocy. Walczę na Facebooku (bardzo zaciekle ;) ) o wygraną, jaką są kosmetyki The Balm. Dlatego, jeśli chcielibyście mi pomóc, to w TYM LINKU znajduje się moja odpowiedź dodana, jako Ala Ma Kota. Wystarczy ją polubić. Co ważne, polubcie moją wypowiedź, a nie post :)
Będę Wam bardzo wdzięczna za pomoc. Liczę na Was i trzymam za siebie kciuki. Taka nagroda, to nie tylko wielka radość dla mnie, ale i tematy na bloga. Chyba chcecie, żebym miała, o czym pisać :D 
Buziaki! Ciekawego wieczoru Wam życzę i liczę na Waszą siłę :)
(KOCHANI! Naprawdę na Was liczę, bo okazuje się, że muszę przebić prawie 400 polubień. Damy radę? :) )

Miodowy zawrót głowy

Thursday, October 10, 2013 -

Hejka!

Dzisiaj postanowiłam naskrobać Wam parę słów o nowości i przy okazji limitowance w The Body Shopie. Skusiłam się tylko na masełko do ust, chociaż wierzcie mi - jakbym mogła, to wzięłabym wszystko. No, ale nie pykło :)


Masełko do ust z limitowanej serii Honeymania kosztuje 24zł. Dostajemy za to 9g produktu. Muszę Wam tutaj wspomnieć, że to nie jest takie typowe masełko do ust, jakie do tej pory produkowała marka. Tutaj jest coś innego. W słoiczku mamy zamknięty kosmetyk, który przypomina bardziej błyszczyk, ale o stałej konsystencji, który pod wpływem ciepła palców delikatnie się topi.  


Zapach, to akurat kwestia sporna. Dla jednych seria pachnie babcinie, jakoś tak nieładnie. Dla mnie jest to piękny zapach. Naprawdę miodowy, nie ma w sobie nic z "babci" :) Dodatkowo jego opakowanie i sam kosmetyk przypominają miód i bardzo działają na zmysły. 


Ogromnym plusem produktu, według mnie, jest jego smak. Delikatnie słodki, może nie miodowy, ale przyjemny. Często masełka z TBS pachną ładnie, ale jeśli chodzi o ich smak na ustach - wolę to przemilczeć. Tutaj jednak jest inaczej i śmiało można je zlizywać z ust. Chociaż wiadomo, nie po to je kupujemy :)


Ostatnio miałam okropnie spierzchnięte usta, z bliżej nieokreślonego powodu. Nie było ciekawie. I mimo że w mojej kolekcji od dawna króluję balsam do ust od Tisane, to postanowiłam, że spróbuję z tym masełkiem i sprawdzę, jak sobie daje radę w takich sytuacjach. Grubą warstwę nałożyłam na noc i poszłam spać. Rano obudziłam się z już prawie wygojonymi ustami, a co lepsze - usta były mocno nawilżone i miękkie. Po dwóch dniach  po spierzchnięciu nie było już najmniejszego śladu. 


Czyżby nowy ulubieniec? Myślę, że tak. Ma swoje plusy i minusy, więc z jednej strony bije na głowę Tisane (smak, zapach, taka sama skuteczność), ale z drugiej strony jego wyższa cena, słabsza dostępność - w końcu nie dostaniemy go w każdej aptece, tylko w większych miastach - i najgorsze, jest edycją limitowaną. SZKODA! Mam nadzieję, że The Body Shop pomyśli trochę i wprowadzi serię do stałego asortymentu. Ja mam ochotę jeszcze na miód do kąpieli, który robi pianę i nawilża skórę, ale niestety, najpierw muszę spełnić marzenia z niedawno opublikowanej listy. Jeden punkt już odhaczyłam, czekają kolejne. 

Ja w każdym razie polecam Wam zaopatrzyć się w to masełko. Na okres jesienno-zimowy, gdy ciągle smarkamy, kichamy, wiatr wieje i deszcz leje - sprawdzi się znakomicie. A może już je znacie? Dajcie znać, co myślicie o tej serii i czym się ratujecie w takie dni :)

A na koniec ciekawostka. Wiedziałyście, że można adoptować pszczołę? :) Co prawda, akcja z odkrywaniem obrazu już się skończyła, ale nadal można pomagać :) http://adoptujpszczole.pl/#
DO GÓRY